wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział Trzeci

Od autorki: przeczytaj notkę pod rozdziałem x. Miłego czytania.

Gdy Louis otworzył zaspane powieki, Harry'ego już nie było w sypialni. "Musiał wstać wcześniej" pomyślał. Wyplątał się z kołdry i zszedł z łóżka. Nadal miał na sobie wczorajsze ubrania, których nie chciało mu się zdejmować wieczorem. Wyszedł z sypialni i rozejrzał się po całym pokoju, tu go również nie było. Świadczyło to o tym, że poszedł już na śniadanie. Louis podszedł do szafy i otworzył ją na oścież. Wyciągnął bordową bluzkę i jasne spodenki do kolan, wziął bokserki i poszedł do łazienki. Szybko pozbył się ubrań, które miał na sobie i wskoczył pod prysznic. Odkręcił ciepłą wodę. Umył się dokładnie i wytarł. Rzucił ręcznik na szafkę i ubrał się. Wyszczotkował zęby, włosy zostawił w nieładzie. Wyszedł z łazienki i złapał swoje buty, w mgnieniu oka miał już je na sobie. Opuścił pokój i pospiesznie udał się do restauracji. 
Stanął w drzwiach i rozejrzał się po wnętrzu, lustrując stoliki w poszukiwaniu Harry'ego. Zatrzymał wzrok na bujnych lokach, które z pewnością należały do niego. W przeciągu kilkunastu sekund znalazł się obok zielonookiego i opadł na krzesło obok.
- Cześć - uśmiechnął się delikatnie.
- Mhm - westchnął Louis i sięgnął po kartę "Menu", nie był glodny, więc zamówił sobie tylko kawę mrożoną.
- Co dzisiaj robimy? - zapytał Harry przełykając kęs kanapki. 
- Nie wiem - wzruszył ramionami.
- Federico do mnie dzwonił - zaczął, ale nie doczekał się odpowiedzi Louisa. - Pytał czy pójdziemy dziś z nimi poplażować - dokończył i upił łyk swojej herbaty.
- Aha - mruknął wlepiając wzrok w swój telefon.
- I? - Harry uniósł brew.
- I co? - zapytał zdziwiony Tomlinson.
- Nic - westchnął i wstał od stolika kierując się do wyjścia. 
Louis doczytał coś na telefonie i wypił w spokoju swoją kawę. Gdy skończył, wrócił do pokoju, który akurat opuszczał Harry.
- Gdzie idziesz ciamajdo? - zapytał go i złapał za dłoń. Styles szybko ją wyrwał, przeszedł go przyjemny dreszcz, gdy dłoń Louisa dotknęła jego.
- Nagle się interesujesz? Idę z Ortizem i Daisy na plażę - powiedział.
- Poczekaj na mnie - rzucił Lou i pobiegł do pokoju. Zabrał telefon i ręcznik, po czym wrócił do Harry'ego. - Już - uśmiechnął się. 
We dwójkę poszli na plażę, gdzie mieli spotkać się z zaprzyjaźnionym rodzeństwem. Czekali już na nich wraz z dziewczyną z kolorowymi włosami. Chłopcy dołączyli do nich. Nie zdążyli nawet się odezwać.
- Jestem Blanca - wypowiedziała dziewczyna melodyjnym głosem i wyciągnęła rękę najpierw do Louisa, który ją uścisnął i lekko potrząsnął nią.
- Louis.
Teraz wyciągnęła rękę do Stylesa, który uczynił to samo co Lou przedstawiając się "Harry".
Wszyscy rozłożyli ręczniki i koce. Blanca usiadła wiernie przy Louisie i zaczęła z nim rozmawiać z wielką przyjemnością. Chłopak ewidentnie jej się spodobał. Rozmawiali dobre dziesięć minut, gdy nagle Harry podniósł się z ręcznika.
- Idziemy do wody! - rzucił hasło, które reszta przyjęła z entuzjazmem. No pomijając Blancę.
Louis szybko wstał z koca i jako jeden z pierwszych był w ciepłej wodzie. Federico zaczął wszystkich ochlapywać wodą, a oni ze śmiechem mu oddawali. Powstała taka jakby wojna, która trwała dobre kilkadziesiąt minut. Po niej wrócili na ręczniki i do wieczora wylegiwali się na słoneczku.

Wieczorem rozeszli się do swoich mieszkać i hoteli. Za godzinę mieli się ponownie tego dnia spotkać i wyjść na dyskotekę do jednego z klubów. Harry otworzył drzwi od pokoju i wpuścił uprzejmie Louisa do środka. Brunet rzucił się na kanapę i obserwował zielonookiego. Harry chodził z sypialni do szafy i najwyraźniej czegoś szukał. Usiadł na fotelu i zamyślił się.
- Czego szukasz? - zapytał wreszcie Louis.
- Mhmm - mruknął Harry.
- Czego?! 
- Bandamki, takiej ciemnozielonej - odpowiedział.
- Szukaj dalej - zaśmiał się Louis i wyciągnął spod siebie przedmiot poszukiwań Stylesa.
Harry przestał poszukiwać myśląc,że nie wziął jej z domu i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Tomlinson zdjął koszulkę i spodnie. Podszedł do szafy i wyciągnął bardzo obcisłe, czarne rurki i wcisnął je na swoje nogi. Wybrał do tego biały t-shirt z nadrukiem. Założył ją. Bandamkę Harry'ego schował do kieszeni rurek, po ty, by on jej nie znalazł tak prędko. Gotowy ponownie opadł na kanapę, włączył telewizor i z zaciekawienie oglądał film. Po trzydziestu minutach z łazienki wyszedł Styles, ubrany w czarne spodnie, trochę rurkowane z dziurą na kolanie i zieloną (podobną do bandanki) bluzkę z rękawami do ramion. Louis niechętnie podniósł się z wygodnej, skórzanej kanapy i wyłączył pilotem telewizor. Założył Vansy i dołączył do Harry'ego. Wyszli z pokoju i zamknęli go dokładnie. Harry wcisnął do kieszeni spodni kartę. Zjechali windą na dół i udali się do wyjścia. Było już po zachodzie słońca. Latarnie oświetlały ulice, nie które z nich lekko mrużyły. Według objaśnień Daisy, Harry i Louis dotarli do klubu "Woah! Night". "Dziwna nazwa" przyznał Louis w myślach. Weszli do niego, pokazując ochroniarzowi z fałszowane dowody tożsamości. Wewnątrz pachniało dymem tytoniowym i czuć było pot. Na parkiecie tańczyli lekko wstawieni goście. W jednej z tańczących dziewczyn, Louis rozpoznał Blancę. Szalała na parkiecie niczym królowa. Chwilę potem obok dwójki nastolatków zjawili się Daisy i Federico. Przywitali się z nimi i poszli bawić z tłumem. Louis usiadł przy barze, a Harry na jego końcu. Barman podszedł do Louisa.
- Hm jakiegoś drinka, z małą ilością alkoholu najlepiej - wypowiedział.
- Już się robi - chwilę potem przed Louisem stał drink, który miał być prawie bezalkoholowy, jednak barman podał mu mocnego.  Louis wypił go szybko i zamówił jeszcze jednego myśląc, że nie upije się tak szybko. Po kilku był już wstawiony.
- Więc jak się nazywasz? - zagadnął go barman, który uprzednio przedstawił się jako Jorge. 
- L-Louis - zaśmiał się.
- Mm ładnie - mruknął Jorge. - Jesteś gejem?
- Tak - czknął kładąc dłoń na policzku barmana.
- Za chwile do ciebie wrócę przystojniaku - puścił mu oko i zostawił Tomlinsona. 
Tak jak zapowiedział- pojawił się po pięciu minutach i pocałował Louisa, który oddał pocałunek. Jorge złapał go za dłoń i pociągnął. Lekko chwiejąc się na nogach i poszedł z nim do łazienki. Harry, który obserwował całą scenę, aż podskoczył. Niemalże pobiegł tam. Louis już był bez koszulki i Jorge zabierał się za rozpinanie jego spodni. 
- Zostaw mojego chłopaka - warknął Harry, a Jorge zostawił spodnie Tomlinsona w spokoju. - Zostaw go - podał koszulkę uśmiechniętemu Lou, który wcisnął ją na siebie przez głowę.
- Bo? To nie twój chłopak - Jorge podszedł do Harry'ego.
- No nie jest, ale będzie - rzucił i uderzył go. Jorge uniknął ciosu i jego pięść zderzyła się z twarzą Harry'ego. Syknął z bólu i popchnął barmana, kopnął go w żebra.
- Zostaw mojego Lou! - krzyknął i złapał za dłoń Louisa, ten przywarł do jego klatki piersiowej.
Wyszli z łazienki, a potem z klubu zostawiając bawiących się znajomych. Skierowali się na plażę, Louis chwiejnym krokiem szedł wtulony w Harry'ego. "Zachowuje się tak, bo jest pijany" pomyślał Harry "Szkoda, że tak nie może być już z.a.w.s.z.e".
- Zagramy w grę! - uśmiechnął się Louis i zachwiał. - Jeżeli przejdę bez wywrotki do tamtego kamienia - wskazał. - To... To ja wrócę do klubu, a jak nie.. Zostanę z tobą.
- Dobra - zgodził się Harry, który wiedział, że mu się nie uda. 
Louis już był prawie przy kamieniu (bez wywrotki), gdy nagle specjalnie się wywrócił. Ucieszony Harry doszedł do niego. "Zostaję" szepnął Louis do jego ucha.
- Może wrócimy do hotelu - powiedział Styles.
- Nie ma sił - jęknął Louis wciąż trzymając dłoń Harry'ego, który wziął go na ręce.
Zaniósł go do ich hotelu. Louis wydawał mu się taki leciutki. Wtulony w jego szyje był spokojny i Harry myślał, że śpi. Położył go w pokoju na łóżku i zdjął swoje ubrania, pozostając w bokserkach. To samo zrobił z Louisem, żeby nie było mu gorąco. Położył się tyłem do Louisa i zamknął oczy. Nagle poczuł czyjeś usta na swoich wargach. Louis złożył na nich delikatny pocałunek. Zrobił to ponownie, tym razem Harry oddał go z namiętnością, która nie odepchnęła Louisa.




* * *
NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM JAK BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ 15 KOMENTARZY.

Przepraszam, że piszę tak krótko! Ale przynajmniej macie Larry moments- tak wyczekiwane.
Mam nadzieję, że się spodoba x

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział Drugi

- I ty się z tego cieszysz? - jęknął Louis, patrząc na Harry'ego z szeroko otwartymi oczami.
- Nie zaprzeczę - wstał z łóżka i podszedł do chłopaka. - Nie chcę już się z tobą kłócić - wzruszył ramionami.
Louis wzdrygnął się i poszedł do łazienki. Zamierzał wziąć długą kąpiel w wannie i przemyśleć słowa 'kolegi'. Zdjął wszystkie ubrania i odrzucił je w kąt pomieszczenia. Odkręcił kurek z ciepłą wodą, która zaczęła wypełniać wannę. Wlał czekoladowego płynu do kąpieli i wszedł do wanny. Ogarnęło go przyjemne uczucie, westchnął cicho i przymknął powieki. Leżał tak przez kilkanaście minut, myśląc o tym co powiedział Harry; "Nie chcę już się z tobą kłócić..." przypomniał sobie jego wypowiedź, "Ale będziesz musiał!"- odpowiedział stanowczy głos w jego głowie, zaś drugi jakby sprzeczał się z tym pierwszym "Właściwie dlaczego my się nienawidzimy? Powodem tego jest to, że Liam wolał przyjaźnić się ze mną niż z nim?". Chłopak westchnął cicho i otworzył oczy. "Może zakopanie toporu wojennego to dobry pomysł?" pomyślał. Na tym nęcącym go pytaniu zakończył przemyślenia i wziął do ręki czerwoną gąbkę, wylał na nią trochę żelu i umył dokładnie całe ciało. Wyszedł z wanny i wytarł się ręcznikiem, który potem przepasał wokół bioder. Spuścił wodę z wanny i wyszedł z łazienki półnago. Harry leżał na kanapie i oglądał jakąś komedię, bo nie mógł się powstrzymać od śmiechu, nawet nie zauważył, że Louis wyszedł z łazienki. Niebieskooki podszedł do walizki i wygrzebał z niej bokserki. Poszedł z powrotem do łazienki i wsunął je na siebie, poprawił sobie włosy i opuścił pomieszczenie.
- Jak coś to masz już wolną łazienkę - mruknął do Harry'ego, który nawet nie patrząc na niego kiwnął głową, jednak nie podnosił się z kanapy, wciąż oglądał komedię. Louis stał wpatrując się w niego.
- Co tak się gapisz?! - warknął Styles po kilku minutach. Louis wzruszył ramionami i usiadł obok niego.
- Mogę? - zapytał.
- Po co pytasz skoro i tak już tu siedzisz? - zadrwił z niego Harry.
- Myślałem, że chcesz się pogodzić - westchnął Louis.
- Nie tak bym to nazwał - uniósł jedną brew patrząc na Tomlinsona, który odwzajemniał spojrzenie pytającym wzrokiem. - Nie chcę zepsuć tych wakacji naszym warczeniem na siebie - Louis wciąż się nie odzywał. - Po prostu starajmy się być dla siebie mili, okej? Jak - zaczął - jak koledzy - westchnął.
- A, tak. Jasne - uśmiechnął się lekko i wstał. - Chcesz pokazać tatusiowi i mamusi, że jesteś idealnym synkiem, którego każdy lubi - zaśmiał się, a Harry aż podskoczył z kanapy.
- Odwal się od moich starych! - krzyknął popychając Louisa. - Próbowałembyć dla ciebie miły! Ty też mógłbyś spróbować! - zaproponował.
- Będę sobą - podkreślił ostatnie słowo i wyciągnął z walizki paczkę papierosów, wyszedł na balkon.
Wyciągnął z opakowania jednego papierosa i podpalił go. Zaciągnął się i wypuścił z ust dym. "Co mi przyszło do głowy, żeby się z nim godzić?" pomyślał. Powtórzył czynność, wypuszczając dym po dłuższej chwili. Nie nacieszył się samotnym towarzystwem za długo, w drzwiach stanął Harry.
- Dasz jednego?! - zapytał stojąc w miejscu.
- Nie - odparł Louis i odwrócił się do niego przodem.
- No daj... - poprosił.
- Chciałbyś - zaśmiał się i zaciągnął się, dym wypuścił prosto w twarz Stylesa, który wyrwał mu z rąk papierosa. - Oddawaj! - zaprotestował od razu. Tym razem to Harry zaciągnął się papierosem. Z ulgą wypuszczając dym.- Debil - westchnął Louis wychodząc z balkonu. Harry dopalił zabranego Louisowi papierosa i także opuścił balkon. 
Tomlinson siedział wygodnie w fotelu z laptopem na kolanach i logował się na portal społecznościowy Twitter. Sprawdził powiadomienia, jednym z nich była wiadomość od jego przyjaciela.

"@djpaynoh: Siema stary! Jak tam?"

Louis zaczął stukać palcami w klawiaturę.

"@tomlinson17: Cześć, jesteśmy na miejscu. KOSZMAR!! Pokój z Harrym >.<"

Chyba nie sądził, że Liam od razu odpisze, jednak po chwili 'wyskoczyła' mu nowa interakcja.

"@djpaynoh: Coo?! Ale dlaczego nie macie osobnych?"

"@tomlinson17: Nie było już wolnych "A to najlepszy hotel""

"@djpaynoh: Wytrzymasz.. :)"

"@tomlinson17: Nie mam innej opcji. Dobra muszę już lecieć. Trzeba się rozpakować."

"@djpaynoh: Cześć Lou xx"

Zamknął klapkę laptopa i odłożył go na stolik. Rozejrzał się po pokoju szukając wzrokiem Numeru Niepożądanego Styles. Lecz tu go nie było. Po chwili usłyszał szum wody, co oznaczało, że Harry jest w łazience i bierze prysznic. Louis podniósł się z fotela i podszedł do walizki. Położył ją i kucnął przy niej. Rozsunął suwaki i biorąc trochę ubrań układał je na półkach w jednej z szaf. Niektóre części garderoby powiesił na wieszakach. Buty ustawił obok siebie na samym dole szafy. Gdy skończył, sprawdził, czy wszystko jest okej i zamknął drzwi szafki. Zrobił krok w tył i momentalnie się odwrócił. Stał za nim wyszczerzony Harry.
- Czego!? - pisnął Louis.
- Niczego, patrzę sobie - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Aha? - mruknął. - To się nie patrz.
- Czemu? 
- Bo ja nie chcę! - warknął popychając go na bok. Poszedł do sypialni i położył się na łóżku. Zamknął oczy, a po chwili odpłynął do krainy snów..

Obudziło go lekkie szturchanie. Leniwie otworzył oczy i ujrzał rozmazany widok Harry'ego. Przetarł piąstkami zaspane oczy.
- Hm? - mruknął cicho ziewając. - Czemu zawdzięczam te budzenie, przez takiego.. jak ty?!
- Idziesz na kolację? - zapytał zielonooki wstając z łóżka.
- O tak, dzięki - odparł i także podniósł się z łóżka. 
We dwójkę wyszli z pomieszczenia i poszli założyć buty. Gdy byli gotowi, razem opuścili pokój i windą zjechali na parter. Dzięki oznakowaniu dotarli po pięciu minutach do restauracji hotelowej. Harry jako pierwszy zobaczył ich rodziców siedzących w rogu pomieszczenia. Chłopcy dołączyli do nich siadając obok siebie. Rodzice pochłonięci byli rozmową i nawet nie zauważyli, że ktoś dosiadł się do stolika. Po minucie obok chłopaków pojawił się kelner z kartami 'Menu', które im podał. Wybrali dania i napoje. 
W połowie posiłku ich rodzice przyznali, że mają do załatwienia pewną sprawę związaną z firmami. Chcieli je połączyć w jedną. Louis wymuszonym uśmiechem udał zadowolenie, Harry nawet nie zwrócił uwagi na to co mówią, był głodny, więc jego uwagę skupiał talerz z jedzeniem.
- Ale co się z tym wiąże.. - zaczął pan Tomlinson.
- Po tygodniu będziemy musieli polecieć do Madrytu - dokończyła pani Tomlinson. - A wy albo polecicie z nami, albo zostaniecie tutaj sami na tydzień. Do wyboru do koloru - zakończyła.
- Mamy do was zaufanie - zauważył pan Styles. - Więc?
- Zostaniemy - odezwał się lekko zachrypnięty głos i można się było domyślić, że Louis lekko się przestraszył. - Prawda Louis?
- Yyy - nie chciał się zgodzić.
- Świetnie, wiedziałem,że się dogadacie - z uśmiechem przyznał pan Styles, i razem z rodzicami Louisa i swoją żoną wstał. - Pójdźcie sobie na plażę, jest gorąco - doradził i skierował się do wyjścia. 
Louis poczekał, aż jego towarzysz dokończy jedzenie, potem wrócili do pokoju. Harry wyciągnął z walizki kąpielówki i poszedł do łazienki je założyć, wrócił po dwóch minutach. Louis też był już wyszykowany. W ręku miał torbę-listonoszkę. Do środka wepchnął telefon, portfel, książkę i był w trakcie chowania ręcznika. Natomiast Harry zawiesił ręcznik na ramieniu i wyszedł z pokoju. Louis dołączył do niego, gdy tylko koniec ręcznika znalazł się w torbie. Zamknęli pokój. Louis umieścił kartę w torbie. Opuścili hotel i udali się na plażę. 
Znaleźli dwa wolne leżaki, na których się rozłożyli. Harry położył ręcznik i zdjął koszulkę oraz spodnie. Rzucił je niedbale na leżak.
- Idziesz? - zapytał patrząc na Louisa.
- Gdzie? - odpowiedział pytaniem zdezorientowany, a Harry zaśmiał się cicho.
- No do wody - mruknął.
- Nie, nie mam ochoty - położył się na leżaku i wyciągnął książkę z torby. 
Otworzył na fragmencie, na którym skończył i zaczął czytać. Styles sam poszedł się pokąpać. Po piętnastu minutach Louis podniósł głowę znad książki i spojrzał w kierunku Harry'ego. Chłopak właśnie wyszedł z wody. Miał całe mokre włosy, z końcówek jego loków kapały kropelki wody. Żółte kąpielówki, były strasznie opięte na jego ciele. Wyglądał "..seksownie" przemknęło przez umysł Tomlinsona. Żeby odpędzić te myśli znów wsiąknął w świat powieści, z którego po kilku sekundach wyciągnął gniew. kilka kropli wody spadło na tekst, który czytał Louis, od razu chciał to wytrzeć. Litery starły się robiąc dziury w kartce.
- Harry! - krzyknął. - Uważaj! Widzisz co zrobiłeś idioto!? - warknął.
- O jeju przepraszam - westchnął z ironią. - To tylko woda!
- Zniszczyłeś mi książkę - zarzucił mu.
- Nie chciałem! - jęknął.
- Daruj sobie palancie - Louis opadł z powrotem na leżak i schował książkę we wnętrzu torby. 
Teraz oboje leżeli na leżakach. Harry wysechł już i nie był mokry tak jak wcześniej. Louis przymknął powieki, a po chwili piłka trafiła go w brzuch. Momentalnie otworzył oczy i wrzasnął na Harry'ego:
- Zostaw mnie! 
Chłopak z uniesioną brwią spojrzał na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- To nie on! - usłyszał obok siebie dziewczęcy głos. - Przepraszam, nie zdążyłam odbić piłki - Louis zwrócił głowę w kierunku dziewczyny. Była niska, miała proporcjonalnie małe usta w stosunku do twarzy, czekoladowe patrzyły na niego, ciemne włosy sięgały jej nieco za ramiona.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się do niej.
- Na pewno? - zapytała, żeby się upewnić, po chwili u jej boku stanął jakiś chłopak.
- Daisy - powiedział. - Mówiłem, żebyś to złapała! - pisnął.
- Wszystko okej - odezwał się Louis, na co chłopak się uśmiechnął.
- Jesteście stąd? - zapytał towarzysz dziewczyny zwanej Daisy.
- Tak, mieszkamy tu od pięciu lat, a wy? Nie wyglądacie na .. - nie dokończył.
- Jesteśmy z Londynu - wtrącił się Harry.
- Zagracie z nami? - zapytała Daisy. Louis i Harry w tym samym czasie zgodzili się i podnieśli z leżaków.
- Jestem Louis - wyciągnął rękę do dziewczyny, którą lekko potrząsnęła.
- Daisy. A to mój brat Federico - poczochrała włosy chłopakowi.
- Ja jestem Harry - odezwał się zielonooki. 
Wrócili do hotelu około dwudziestej drugiej lub kilka minut po. Spędzili wieczór z Daisy i jej bratem Federickiem, który wolał gdy mówiono do niego po nazwisku, czyli Ortiz. Grali w siatkówkę plażową. Harry'emu szło najsłabiej z całej czwórki. Widocznie nie był stworzony do sportu. Louis był w drużynie z Daisy, drugą tworzył Harry i Federico. Zwycięską drużyną okazała się Tomlinsona. Po skończeniu meczy wszyscy wymienili się numerami telefonów i rozeszli się w swoje strony.
Louis zmęczony padł na łóżko w ubraniach i od razu zasnął. Harry położył się obok w samych bokserkach i przez około godzinę przyglądał się śpiącemu Lou.




   * * *

Uff napisałam dfknfgkjrsnk. Na prawdę dużo męczyłam się ze stworzeniem tego rozdziału. Wiem, że może strasznie was nie zaciekawi, ale w następnym coś już się wydarzy!
Informuję 25 osób, więc proszę ZOSTAWCIE KOMENTARZ. Ze szczerą opinią, nawet jeśli jest negatywna.

Dziękuję xx. 

I przepraszam za błędy!

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział Pierwszy



Następnego ranka, Louis obudził się wcześnie rano. Przez odsłonięte okna, do jego pokoju wpadały promienie słoneczne. Mahoniowe meble idealnie pasowały do ścian w kolorze beżu, które oklejone były plakatami angielskich drużyn piłkarskich i piłkarzy. Na ścianie nad łóżkiem wisiały różne medale- głównie złote; a na półkach stało wiele pucharów. Na biurku, jak i w całym pomieszczeniu, wszystko miało swoje miejsce. Louis nie należał do bałaganiarzy. Wolał porządek.
Zwlekł się z łóżka dopiero kilka minut po jedenastej. Musiał przejść, przez długość całego pomieszczenia, szafa z ubraniami stała w kącie. Podszedł do niej i odsunął drzwi. Wyciągnął z półek ubrania, postanowił od razu ubrać się "na sportowo". Udał się do łazienki, która znajdowała się przy jego pokoju, a tak właściwie to była jego częścią, ponieważ drzwi do niej znajdowały się tylko we wnętrzu pokoju bruneta. Panował w niej klasyczny wygląd; płytki w kolorze perłowym komponowały się z dębowymi meblami i jasnozielonymi dodatkami. Louis zdjął bokserki i wrzucił je go kosza na pranie. Wszedł do kabiny i odkręcił kurek z zimną wodą. Wziął szybki prysznic i osuszył ciało miękkim ręcznikiem. Przebrał się w krótkie, czarne spodenki i białą koszulkę, na której tyle litery układały się w nazwisko TOMLINSON, a pod nim widniał numer zawodnika: 17. Po umyciu zębów opuścił łazienkę, a następnie swój pokój. Zszedł na dół i skierował się do kuchni. Kucharka Elisabeth krzątała się po niej przygotowując śniadanie dla rodziców Louisa. Po jej zdziwionej minie można się było domyślić, że nie spodziewała się bruneta tak wcześnie w wakacje. Tomlinson wyjaśnił jej, żeby nie zaprzątała sobie głowy robieniem dla niego śniadania. Zabrał z talerzyka, który stał na stole w jadalni, jednego tosta i posmarował go dżemem. Zjadł w pośpiechu grzankę i poszedł do przedpokoju. Z szafki wyciągnął ulubione, czarne tenisówki, które założył, a do torby, do której uprzednio schował piłkę i butelkę wody, schował korki.
Wyszedł z domu i na deskorolce dotarł na boisko szkolne, gdzie czekał na niego uśmiechnięty przyjaciel.
- Cześć Louis! - wyszczerzył się podchodząc do niego.
- Siema - mruknął.
- Co jest?! - zdumiał się Liam.
- Te wakacje będą koszmarne! - wyrzucił z siebie Louis, zmieniając tenisówki na korki. - Zgadnij kto jedzie razem ze mną! - wyciągnął piłkę z torby.
- Hm? - zastanowił się przyjaciel. - Jakaś seksowna brunetka, której się podobasz? - zaśmiał się cicho, ale gdy tylko spojrzał na Tomlinsona uspokoił się. - No to kto? - zapytał.
- Styles! Okazało się, że jego rodzice są znajomymi moich i w tym roku jedziemy razem!! - krzyknął wściekły i kopnął piłkę do bramki nie chybiając.
- Żartujesz? - ponownie słychać było śmiech Payne'a. - Harry?
- Czy wyglądam na kogoś kto żartuje? - uniósł brew.
- Nie - usłyszał krótką odpowiedź.
Przez całe po południe Louis kopał piłkę do bramki bardzo mocno, co widać było po Liamie, który po skończonym treningu odetchnął z ulgą.

Cały tydzień brunet spędził razem ze swoim przyjacielem trenując. Boisko opuszczali przed dopiero późnym wieczorem. Z dnia na dzień Louis był coraz bardziej zły z powodu urlopu w Hiszpanii, który miał spędzić z Harry'm.

Dzień przed wylotem chłopak spędził pakując się. Musiał też pojechać na zakupy, gdyż brakowało mu kilku rzeczy. Zamknął walizkę około pierwszej i od razu położył się do łóżka, nawet nie ściągnął ubrań, które miał na sobie.

O trzeciej obudził go denerwujący budzik. Wyciągnął rękę chcąc go wyłączyć, ale przez przypadek strącił go z szafki i przedmiot rozwalił się z głośnym hałasem na panelach. Louis od razu się rozbudził. Wstał z łóżka i powolnym krokiem poszedł do łazienki. Na jednej z szafek czekały na niego przygotowane wczorajszego dnia ubrania. Zdjął wczorajszy strój i wszedł do kabiny. Po czterdziestu minutach zakręcił gorącą wodę i wytarł się ręcznikiem. Wsunął na siebie bokserki i wcisnął się w przymałe spodnie w kolorze jasnobrązowym, założył szarą koszulkę bez nadruku i stanął przed lustrem. Przeczesał włosy i wyszczotkował zęby. Gdy opuszczał łazienkę zegar wskazywał 4:13. Wziął walizkę i wyszedł z pokoju, w którym miał znaleźć się dopiero pod koniec sierpnia. Po pięciu minutach zszedł z ostatniego schodka i walizkę pociągnął do drzwi wyjściowych. Założył białe vansy i poszedł do jadalni. Przy stole siedział już jego ojciec i czytał gazetę co róż patrząc na zegarek i pośpieszając swoją żonę. Louis zajął miejsce obok niego i nałożył sobie na talerz jajecznicę. Po kilku minutach na talerzu zostały tylko resztki jego porcji. W tym samym czasie co jego mama, w drzwiach stanął szofer. Ojciec poinformował go, że za chwilę będą jechać i kazał zabrać walizki do bagażnika. Wszyscy opuścili jadalnię gotowi do podróży. Pożegnali sprzątaczkę i kucharkę. Wyszli z domu i zajęli miejsca w samochodzie. Droga na lotnisko zajęła im trochę dłużej niż trzydzieści minut.
Wchodząc do budynku zauważył czekających już na nich rodzinę Styles'ów. Niechętnie przywitał się z Harry'm i jego rodzicami. Udawał zadowolonego, co chyba mu wyszło. Pospiesznie udali się do kasy, gdzie pracownica wskazała im dokąd mają się skierować. Po kilku minutach dotarli na miejsce i pokazali stewardesie bilety i paszporty. Po sprawdzeniu wszystkich kazała im wejść do tunelu. Gdy z niego wyszli musieli szybko wejść do samolotu. W środku każdy usiadł na wskazane przed stewardessę miejsce i zapiął pasy. Louis był ucieszony, że nie musi siadać z Harry'm. Lot minął i bardzo przyjemnie.

Do hotelu Eurostars Grand Marina dostali się taksówkami. W szerokim i obszernym holu znajdowała się recepcja. Pan Styles, który rezerwował pokoje w pięciogwiazdkowych hotelu powrócił z trzema kartami.
- Aha. Harry - zwrócił sie do swojego syna - będziesz dzielił pokój razem z Louisem. - Harry skinął posłusznie głową i wziął kartę. 
- Słucham?! - odezwał się zszokowany Lou. - Dlaczego nie możemy mieć oddzielnych pokoi?! - warknął.
- Nie było już wolnych, a to jest najlepszy hotel z propozycji, więc musisz się się podporządkować - burknął jego ojciec. 
Nie chcąc się kłócić i zwracać większej uwagi gości, Harry i Louis udali się za boyem hotelowym do swojego pokoju, który znajdował się na szóstym piętrze. Otworzyli drzwi kartą; boy wniósł im bagaże, a gdy dali mu napiwek opuścił zadowolony pomieszczenie.
Pokój był bardzo przestronny, urządzony bardzo elegancko. Beż, ciemny brąz i kolor granatowy wyglądały w połączeniu bardzo gustownie. Podłoga wyłożona była panelami. Nie stało tu wiele mebli, które by się nie przydały. Obok siebie postawione były dwie szafy, w rogu pokoju stała kanapa i fotel, przed nimi mały stoliczek, a przed nimi plazmowy telewizor, po za tym był barek, kilka mniejszych szafek i komoda. Obaj chłopcy weszli do części pokoju, która wyglądała na sypialnię, ale stało tam tylko jedno łóżko, a w dodatku: małżeńskie.
- Nie, to już są jakieś kpiny! - krzyknął Louis, a Harry tylko chichotał, a po chwili oblał się szkarłatnym rumieńcem. 
- Nie kłóć się już, chyba, że chcesz mieszkać w jakimś obskurnym hotelu - westchnął Harry.
- Mamy spać w jednym łóżku? - zapytał.
- Na to wygląda - zachichotał Harry i położył się na łóżku.





* * *

Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale nic innego mi nie przyszło do głowy. Może jednak kogoś to zaciekawi (?). Za wszelkie błędy przepraszam! x

LICZĘ NA SZCZERY KOMENTARZ

Jeżeli ktoś chce być informowany to zapraszam do zakładki informowani, lub proszę podać tutaj w komentarzu swój username x 

Do następnego!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Prolog

Około siedemnastej Louis wraz ze swoim najlepszym przyjacielem- Liamem, opuścił boisko szkolne. Cali ubłoceni i spoceni wracali z treningu piłki nożnej, który prowadził brunet. Rozmawiali na temat jutrzejszego dnia. Był początek wakacji, co wiązało się z tym, że całe dnie mieli wolne. Umówili się jutro o dwunastej na boisku. Lou miał podszkolić Payne'a, który pomimo, że był słaby, został wybrany do drużyny. 
Gdy zatrzymali się, przed domem Liama przybili sobie piątkę na pożegnanie i każdy ruszył w swoją stronę- Li do domu, Lou na prawo. 
Tomlinson wszedł do domu i od razu zdjął czarne tenisówki. Poprawił torbę na ramieniu, która nieco się zsunęła, gdy schylał się, aby rozwiązać sznurówki. Powiesił skórzaną kurtkę na wieszaku i ruszył krętymi schodami na górę.
Miał zaledwie godzinę na przygotowanie się do kolacji, na której pojawić się mieli znajomi rodziców Louisa wraz ze swoim synem. Rodziny miały razem spędzić tegoroczne wakacje w upalnej Hiszpanii. Skierował się do łazienki, rozebrał się i wszedł do kabiny prysznicowej. Odkręcił kurek, a po chwili poczuł ciepły, przyjemny strumień wody, na swoim zmęczonym ciele..
- Louis!! - z 'transu' wyrwał go głos matki, która stukała do drzwi pomieszczenia. - Pospiesz się! Mamy piętnaście minut.. - westchnęła i odeszła od drzwi. 
Chłopak pospiesznie złapał ręcznik i wytarł dokładnie całe ciało. Potem owinął go wokół bioder i stanął przed lustrem. Umył zęby oraz wysuszył włosy. W pośpiechu wciskał się w swoje ulubione, czerwone rurki, założenie koszulki nie sprawiło mu większego problemu. Zbiegł na dół po schodach, na dole czekali już jego rodzice, bardzo elegancko ubrani.
- Mógłbyś ubrać się stosowniej.. - zauważył jego ojciec, jednocześnie zapinając guzik marynarki.On tylko wzruszył ramionami na tą uwagę i przeczesał palcami swoje włosy.
Goście przybyli punktualnie, sprzątaczka wpuściła ich do środka, gdy tylko usłyszała dzwonek. Znajomi rodziców bruneta ubrani byli równie gustownie. Louis baknął tylko łaskawym głosem "Dzień dobry", za co matka skarciła go wzrokiem. Po chwili wyłoniła się zza zaproszonych sylwetka chłopaka o bujnych, czekoladowych lokach. Louis od razu go poznał. To był Harry. Harry Styles, którego od zawsze nienawidził z wzajemnością. Tomlinson buzował w środku: Dlaczego ON? Dlaczego to właśnie z NIM ma spędzić wakacje w Hiszpanii, które zapowiadały się tak cudownie? Myśląc uporczywie nie dopuszczał do siebie myśli, że może jednak z Harrym da się wytrzymać. Dla niego oczywiste było, że nie.
Nie był jasnowidzem. Nie potrafił przewidzieć jutra, co dopiero tego, że jednak w te wakacje coś się wydarzy..





* * *

No to mamy prolog! Mam nadzieję, że komuś się spodoba i będzie ciekaw dalszych losów Louisa i Harry'ego x.
Zapraszam do komentowania! Nawet jeżeli opinie są negatywne.
Jeżeli ktoś chce być informowany, wystarczy, że napisze swój username w komentarzu xx

Bohaterowie

Bohaterowie główni:



 Louis Tomlinson ( 24.12.1997 )

Harry Styles ( 01.02.1997 ) 



Bohaterowie drugoplanowi:



Carmen Lizaran ( 10.07.1997 )

Blanca Montiel ( 20.08.1996 )

Daisy Ortiz ( 10.06.1998 )

Federico Ortiz ( 07.07.1995 )

Miguel Sanz ( 01.03.1995 )



Bohaterowie epizodyczni: 



Liam Payne ( 29.08.1997 )

Ruth Lyons ( 26.06.1998 )

Jorge Juan ( 12.10.1993 )




-----------------------------------------------------------------------------------


Hej! Mam nadzieję, że postacie zachęcą Was do czytania mojego fanfiction o Larry'm. Jeżeli ktoś już teraz chciałby być informowanym o nowych rozdziałach, to wystarczy dodać komentarz ze swoim username na Twitterze. Mój Twitter: @mydruglarreh.
+ Dziś opublikuję już prolog!