Gdy Louis otworzył zaspane powieki, Harry'ego już nie było w sypialni. "Musiał wstać wcześniej" pomyślał. Wyplątał się z kołdry i zszedł z łóżka. Nadal miał na sobie wczorajsze ubrania, których nie chciało mu się zdejmować wieczorem. Wyszedł z sypialni i rozejrzał się po całym pokoju, tu go również nie było. Świadczyło to o tym, że poszedł już na śniadanie. Louis podszedł do szafy i otworzył ją na oścież. Wyciągnął bordową bluzkę i jasne spodenki do kolan, wziął bokserki i poszedł do łazienki. Szybko pozbył się ubrań, które miał na sobie i wskoczył pod prysznic. Odkręcił ciepłą wodę. Umył się dokładnie i wytarł. Rzucił ręcznik na szafkę i ubrał się. Wyszczotkował zęby, włosy zostawił w nieładzie. Wyszedł z łazienki i złapał swoje buty, w mgnieniu oka miał już je na sobie. Opuścił pokój i pospiesznie udał się do restauracji.
Stanął w drzwiach i rozejrzał się po wnętrzu, lustrując stoliki w poszukiwaniu Harry'ego. Zatrzymał wzrok na bujnych lokach, które z pewnością należały do niego. W przeciągu kilkunastu sekund znalazł się obok zielonookiego i opadł na krzesło obok.
- Cześć - uśmiechnął się delikatnie.
- Mhm - westchnął Louis i sięgnął po kartę "Menu", nie był glodny, więc zamówił sobie tylko kawę mrożoną.
- Co dzisiaj robimy? - zapytał Harry przełykając kęs kanapki.
- Nie wiem - wzruszył ramionami.
- Federico do mnie dzwonił - zaczął, ale nie doczekał się odpowiedzi Louisa. - Pytał czy pójdziemy dziś z nimi poplażować - dokończył i upił łyk swojej herbaty.
- Aha - mruknął wlepiając wzrok w swój telefon.
- I? - Harry uniósł brew.
- I co? - zapytał zdziwiony Tomlinson.
- Nic - westchnął i wstał od stolika kierując się do wyjścia.
Louis doczytał coś na telefonie i wypił w spokoju swoją kawę. Gdy skończył, wrócił do pokoju, który akurat opuszczał Harry.
- Gdzie idziesz ciamajdo? - zapytał go i złapał za dłoń. Styles szybko ją wyrwał, przeszedł go przyjemny dreszcz, gdy dłoń Louisa dotknęła jego.
- Nagle się interesujesz? Idę z Ortizem i Daisy na plażę - powiedział.
- Poczekaj na mnie - rzucił Lou i pobiegł do pokoju. Zabrał telefon i ręcznik, po czym wrócił do Harry'ego. - Już - uśmiechnął się.
We dwójkę poszli na plażę, gdzie mieli spotkać się z zaprzyjaźnionym rodzeństwem. Czekali już na nich wraz z dziewczyną z kolorowymi włosami. Chłopcy dołączyli do nich. Nie zdążyli nawet się odezwać.
- Jestem Blanca - wypowiedziała dziewczyna melodyjnym głosem i wyciągnęła rękę najpierw do Louisa, który ją uścisnął i lekko potrząsnął nią.
- Louis.
Teraz wyciągnęła rękę do Stylesa, który uczynił to samo co Lou przedstawiając się "Harry".
Wszyscy rozłożyli ręczniki i koce. Blanca usiadła wiernie przy Louisie i zaczęła z nim rozmawiać z wielką przyjemnością. Chłopak ewidentnie jej się spodobał. Rozmawiali dobre dziesięć minut, gdy nagle Harry podniósł się z ręcznika.
- Idziemy do wody! - rzucił hasło, które reszta przyjęła z entuzjazmem. No pomijając Blancę.
Louis szybko wstał z koca i jako jeden z pierwszych był w ciepłej wodzie. Federico zaczął wszystkich ochlapywać wodą, a oni ze śmiechem mu oddawali. Powstała taka jakby wojna, która trwała dobre kilkadziesiąt minut. Po niej wrócili na ręczniki i do wieczora wylegiwali się na słoneczku.
Wieczorem rozeszli się do swoich mieszkać i hoteli. Za godzinę mieli się ponownie tego dnia spotkać i wyjść na dyskotekę do jednego z klubów. Harry otworzył drzwi od pokoju i wpuścił uprzejmie Louisa do środka. Brunet rzucił się na kanapę i obserwował zielonookiego. Harry chodził z sypialni do szafy i najwyraźniej czegoś szukał. Usiadł na fotelu i zamyślił się.
- Czego szukasz? - zapytał wreszcie Louis.
- Mhmm - mruknął Harry.
- Czego?!
- Bandamki, takiej ciemnozielonej - odpowiedział.
- Szukaj dalej - zaśmiał się Louis i wyciągnął spod siebie przedmiot poszukiwań Stylesa.
Harry przestał poszukiwać myśląc,że nie wziął jej z domu i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Tomlinson zdjął koszulkę i spodnie. Podszedł do szafy i wyciągnął bardzo obcisłe, czarne rurki i wcisnął je na swoje nogi. Wybrał do tego biały t-shirt z nadrukiem. Założył ją. Bandamkę Harry'ego schował do kieszeni rurek, po ty, by on jej nie znalazł tak prędko. Gotowy ponownie opadł na kanapę, włączył telewizor i z zaciekawienie oglądał film. Po trzydziestu minutach z łazienki wyszedł Styles, ubrany w czarne spodnie, trochę rurkowane z dziurą na kolanie i zieloną (podobną do bandanki) bluzkę z rękawami do ramion. Louis niechętnie podniósł się z wygodnej, skórzanej kanapy i wyłączył pilotem telewizor. Założył Vansy i dołączył do Harry'ego. Wyszli z pokoju i zamknęli go dokładnie. Harry wcisnął do kieszeni spodni kartę. Zjechali windą na dół i udali się do wyjścia. Było już po zachodzie słońca. Latarnie oświetlały ulice, nie które z nich lekko mrużyły. Według objaśnień Daisy, Harry i Louis dotarli do klubu "Woah! Night". "Dziwna nazwa" przyznał Louis w myślach. Weszli do niego, pokazując ochroniarzowi z fałszowane dowody tożsamości. Wewnątrz pachniało dymem tytoniowym i czuć było pot. Na parkiecie tańczyli lekko wstawieni goście. W jednej z tańczących dziewczyn, Louis rozpoznał Blancę. Szalała na parkiecie niczym królowa. Chwilę potem obok dwójki nastolatków zjawili się Daisy i Federico. Przywitali się z nimi i poszli bawić z tłumem. Louis usiadł przy barze, a Harry na jego końcu. Barman podszedł do Louisa.
- Hm jakiegoś drinka, z małą ilością alkoholu najlepiej - wypowiedział.
- Już się robi - chwilę potem przed Louisem stał drink, który miał być prawie bezalkoholowy, jednak barman podał mu mocnego. Louis wypił go szybko i zamówił jeszcze jednego myśląc, że nie upije się tak szybko. Po kilku był już wstawiony.
- Więc jak się nazywasz? - zagadnął go barman, który uprzednio przedstawił się jako Jorge.
- L-Louis - zaśmiał się.
- Mm ładnie - mruknął Jorge. - Jesteś gejem?
- Tak - czknął kładąc dłoń na policzku barmana.
- Za chwile do ciebie wrócę przystojniaku - puścił mu oko i zostawił Tomlinsona.
Tak jak zapowiedział- pojawił się po pięciu minutach i pocałował Louisa, który oddał pocałunek. Jorge złapał go za dłoń i pociągnął. Lekko chwiejąc się na nogach i poszedł z nim do łazienki. Harry, który obserwował całą scenę, aż podskoczył. Niemalże pobiegł tam. Louis już był bez koszulki i Jorge zabierał się za rozpinanie jego spodni.
- Zostaw mojego chłopaka - warknął Harry, a Jorge zostawił spodnie Tomlinsona w spokoju. - Zostaw go - podał koszulkę uśmiechniętemu Lou, który wcisnął ją na siebie przez głowę.
- Bo? To nie twój chłopak - Jorge podszedł do Harry'ego.
- No nie jest, ale będzie - rzucił i uderzył go. Jorge uniknął ciosu i jego pięść zderzyła się z twarzą Harry'ego. Syknął z bólu i popchnął barmana, kopnął go w żebra.
- Zostaw mojego Lou! - krzyknął i złapał za dłoń Louisa, ten przywarł do jego klatki piersiowej.
Wyszli z łazienki, a potem z klubu zostawiając bawiących się znajomych. Skierowali się na plażę, Louis chwiejnym krokiem szedł wtulony w Harry'ego. "Zachowuje się tak, bo jest pijany" pomyślał Harry "Szkoda, że tak nie może być już z.a.w.s.z.e".
- Zagramy w grę! - uśmiechnął się Louis i zachwiał. - Jeżeli przejdę bez wywrotki do tamtego kamienia - wskazał. - To... To ja wrócę do klubu, a jak nie.. Zostanę z tobą.
- Dobra - zgodził się Harry, który wiedział, że mu się nie uda.
Louis już był prawie przy kamieniu (bez wywrotki), gdy nagle specjalnie się wywrócił. Ucieszony Harry doszedł do niego. "Zostaję" szepnął Louis do jego ucha.
- Może wrócimy do hotelu - powiedział Styles.
- Nie ma sił - jęknął Louis wciąż trzymając dłoń Harry'ego, który wziął go na ręce.
Zaniósł go do ich hotelu. Louis wydawał mu się taki leciutki. Wtulony w jego szyje był spokojny i Harry myślał, że śpi. Położył go w pokoju na łóżku i zdjął swoje ubrania, pozostając w bokserkach. To samo zrobił z Louisem, żeby nie było mu gorąco. Położył się tyłem do Louisa i zamknął oczy. Nagle poczuł czyjeś usta na swoich wargach. Louis złożył na nich delikatny pocałunek. Zrobił to ponownie, tym razem Harry oddał go z namiętnością, która nie odepchnęła Louisa.
* * *
NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM JAK BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ 15 KOMENTARZY.
Przepraszam, że piszę tak krótko! Ale przynajmniej macie Larry moments- tak wyczekiwane.
Mam nadzieję, że się spodoba x